25 grudnia br. zmieniły się przepisy dotyczące sprzedaży. Najważniejsze zmiany dotyczą rękojmi oraz umów zawieranych na odległość, w tym zwłaszcza – drogą elektroniczną. Charakter zmian oznacza kolejny krok legislacyjny ustawodawcy w kierunku prawnego oddzielenia obrotu konsumenckiego od niekonsumenckiego, przy czym, w ramach pierwszego z nich, ochrona prawna nabywcy przy transakcji i w okresie potransakcyjnym staje się coraz szersza i głębsza. Przypomnijmy, iż obrót konsumencki to ten, w którym po stronie sprzedawcy występuje podmiot profesjonalny („przedsiębiorca”), natomiast po stronie nabywcy – konsument będący osobą fizyczną, która nabywa rzecz w celach nie związanych z jej działalnością gospodarczą lub zawodową.
Ustawowy ogólny okres odpowiedzialności sprzedawcy z tytułu rękojmi za wady rzeczy wynosić będzie 2 lata (to już znamy od 2003 roku), lecz w stosunku do nieruchomości, okres ten wynosić będzie obecnie 5 lat. Co więcej, w obrocie konsumenckim obowiązywać będzie ustawowa odpowiedzialność sprzedawcy za wady rzeczy używanych, przez okres jednego roku. Na pewno wpłynie to na świąteczny nastrój m. in. właścicieli komisów samochodowych ☺
Zasadnicze znaczenie ma przemodelowanie zasad odpowiedzialności sprzedawcy w obrocie konsumenckim. W miejsce dotychczasowej „sekwencyjności uprawnień”, w ramach rękojmi od razu wybierać będziemy pomiędzy 4 uprawnieniami: żądaniem naprawy, obniżenia ceny, wymiany lub odstąpienia od umowy (zwrotu rzeczy). Jeżeli zażądamy obniżenia ceny lub odstąpimy od umowy, sprzedawca może jednak przejąć inicjatywę i rzecz nam naprawić lub wymienić, przy czym dokonać powyższego musi „niezwłocznie i bez nadmiernych niedogodności dla kupującego”. Co więcej, w przypadku żądania obniżki sami możemy określić jej skalę (sympatyczne, zupełnie nowatorskie odstępstwo od paremii nemo iudex in causa sua), a sprzedawca, który nie odpowie na naszą wielkoduszną propozycję w terminie 14 dni, będzie nią prawnie związany!
Zmianie ulega także treść odpowiedzialności sprzedawcy. Wada towaru oznaczać będzie niezgodność z umową. Wada musi istnieć w chwili sprzedaży lub wynikać z przyczyny tkwiącej w rzeczy w tym czasie. Z punktu widzenia teorii sprzedaży ciekawe jest włączenie do treści umowy publicznych zapewnień sprzedawcy. Zatem, jeżeli napotkamy kolorowy billboard zapewniający nas, iż zamieszkamy w „ekskluzywnym” osiedlu, w „apartamencie” bez sąsiadów położonym w „prestiżowej” dzielnicy, a miejsce to okaże się niefunkcjonalnym mieszkaniem w budynku położonym na peryferyjnym terenie o cechach agrarnych, bez funkcji miejskich i w obszarze zalewowym, to przypomnijmy o tym sprzedawcy.
Powyższe zmiany dotyczą sprzedaży konsumenckiej w sensie ogólnym. Jeżeli kupujemy z wykorzystaniem mediów cyfrowych („na odległość”), do czego przecież moralnie obliguje nas udział w DELabie, to mamy do czynienia z rozwinięciem obowiązków informacyjnych sprzedawcy, któremu nowe prawo ściśle nakazuje przekazanie wyczerpujących informacji umożliwiających świadome podjęcie decyzji o zakupie przez konsumenta. Ponadto nowe prawo wydłuża termin na odstąpienie od tak zawartej umowy do 14 dni, bez obowiązku podania przyczyn. Strona internetowa sprzedawcy będzie musiała zawierać ściśle określony katalog informacji i pouczeń dla konsumenta, a często spotykany kolorowy wirtualny guzik, który trzeba kliknąć celem zawarcia transakcji musi być zaopatrzony w informację o skutkach prawnych tej przyjemności.
Sformalizowaniu uległa także procedura zawierania transakcji przez telefon. W nowym stanie prawnym, sprzedawca ma obowiązek już na początku rozmowy poinformować konsumenta, iż telefonuje w celu zawarcia umowy, oraz podać dane identyfikujące zarówno jego samego, jak i podmiot, w imieniu którego kontaktuje się z konsumentem. Po rozmowie obowiązany jest on przesłać utrwaloną na piśmie lub „trwałym nośniku” (np. email) propozycję treści umowy, a konsument, który po namyśle zdecyduje się z niej skorzystać, odpowiedzieć musi również pisemnie lub na „trwałym nośniku”.
Reasumując, zmiany wydają się bardzo korzystne dla konsumentów. Także legislacyjną jakość nowych przepisów nauka prawa ocenia raczej korzystnie. Cieszmy się zatem. Jest jednak jedno „ale” i tutaj uprzedzę spodziewaną interwencję koleżanek (kolegów?) ekonomistów. Wszystkie dodatkowe obowiązki sprzedawców mają swoją cenę. Na forum komisji kodyfikacyjnych, które w Sejmie RP burzliwie debatowały nad treścią nowego prawa, przedstawiciele przedsiębiorców nieustannie to powtarzali. Głosy te nie zostały jednak potraktowane poważnie w atmosferze ogólnego aplauzu. Cóż, jak powiedział J.F. Kennedy w 1962, „consumers by definition, include us all”, a w każdym bądź razie (tego już nie powiedział wprost) jest „nas konsumentów” więcej niż „was dostawców”. Skoro jest nas więcej, to w warunkach demokracji opartej na rządach większości „sprawiedliwość musi być po naszej stronie” (to już inny cytat, źródło krajowe). Ale ekonomia nie podziela uroków prawa wyrażających się w możliwości jurydycznego kreowania bytów idealnych zależnie od upodobań ustawodawcy, i w rezultacie empirycznego testu nowych regulacji nasz konsumencki błogostan zakłócić mogą… podwyżki cen!
autor: Bartłomiej Okoń