Tematem czternastego odcinka drugiego sezonu podcastu „Efekt Sieci” jest prywatność w sieci oraz cena, jaką musimy za nią zapłacić. Ponad 75 proc. internautów w Polsce uważa, że ma pełną (lub częściową) kontrolę nad swoimi danymi w sieci. Wśród Europejczyków odsetek jest znacznie niższy, bo tylko 14% jest podobnego zdania. Skąd takie różnice? Czy w Polsce jest lepiej niż w innych krajach?
Wiedzą ekspercką i wynikami swoich badań dzieli się Michał Paliński, analityk DELab UW i doktorant WNE UW, która odpowiada na pytania dr Justyny Pokojskiej o:
- źródła rozbieżności w badaniach Eurobarometru – czy jesteśmy zieloną wyspą prywatności w sieci, czy wręcz przeciwnie: mamy niewielką świadomość tego, co dzieje się z naszymi danymi,
- wartość naszych danych osobowych oraz sposoby liczenia „ceny” – co w tej kwestii wynika z badania Michała,
- które dane są najbardziej cenne dla różnych podmiotów,
- naszą skłonność do „handlowania” naszymi danymi oraz podmioty, które na tym zarabiają,
- sposoby monetyzacji danych przez cyfrowe podmioty,
- źródła rozbieżności między deklaracjami (nie chcemy udostępniać swoich danych w sieci) a postawami (nie czytamy polityk prywatności).
„Od pewnego czasu staram się wycenić te dane, używając różnych metodologii. Przed wejściem RODO postarałem się sprawdzić na ile użytkownicy byliby skłonni zapłacić za ochronę danych. To było moje pierwsze badanie dotyczące wyceny. Teraz, po wejściu RODO sprawdzałem skłonność do akceptacji rabatów za różnego rodzaju usługi w sieci w zamian za udostępnienie danych osobowych: bardziej wrażliwych czy mniej wrażliwych. Czyli skłonności do współpłacenia swoimi danymi za usługi w sieci. Mówi się, że data is new oil, dane będą być może nową walutą w sieci. Dlatego chciałem sprawdzić na ile użytkownicy byliby skłonni akceptować takie rabaty za przejazd Uberem czy za rezerwację noclegu na Airbnb w zamian za dane: trasie przejazdu Uberem albo lokalizacji noclegu jakiejś trzeciej stronie. Wyniki są dla mnie dość ciekawe. Okazuje się, że to, co jest dla nas najbardziej cenne, klasyczne dane osobowe, jak imię i nazwisko, dla reklamodawców nie są najcenniejsze. Z mojego ostatniego badania wyłania się to obraz użytkownika, który broni takiej klasycznej prywatności. Nie chciałby, żeby ktoś wiedział kim jest z imienia i nazwiska w czasie tego przejazdu taksówką. Tak naprawdę to, co jest najbardziej cenne dla firm reklamowych to oczywiście nie jest ID, ale ID ciasteczka internetowego. Informacja o tym, co użytkownik robi w sieci. W moim badaniu okazało się, że użytkownicy przywiązują małą wagę do tego, czy dzielą się z tym przykładowym reklamodawcą, o ile nie ma tam powiązania z imieniem i nazwiskiem, uważają, że jest to coś bezpiecznego, mało wartego, co można odstąpić za niewielką kwotę. Tak naprawdę to są najważniejsze dane, dzięki którym można użytkownikowi wyświetlić dobrze spersonalizowaną reklamę.
― Michał Paliński, DELab UW, WNE UW